Zgierz - wydarzenia, komentarze, opinie
Użytkownik
Radny uwięziony w Medorze.
Labrador pana Marka zawieruszył się. Był w trakcie leczenia. Najprawdopodobniej wyszedł przez uchyloną furtkę. Przypadek czy czyjaś premedytacja? Na razie nie wiadomo. Pan Marek z rodziną, wspierany przez przyjaciół rozpaczliwie szukał pupila. Rozpytywał służby miejskie. Przed kilkoma laty zaadoptował labradora w Fundacji Medor. Zapłacił sporo kasy. Także za czipowanie oraz umieszczenie numeru czipa i danych właściciela w bazie safe-animal. Był pewny , że w przypadku znalezienia się psa w medorze, szybko zostałby o tym poinformowany. Jakżesz się mylił. Coś go tknęło. Po dwóch dniach poszukiwań podjechał do medora. Jego pies tam był. Mimo, że znany był jego numer telefonu i adres, nikt go o tym nie poinformował. Nawet w kilka lat po adopcji, jego numer telefonu i adres nie zostały przez fundację wprowadzone do bazy danych. Pospiesznie psa wykastrowano, mimo że taki zabieg można przeprowadzić dopiero po 15-dniowej kwarantannie. Czyżby szykowany był do szybkiej odsprzedaży? Operację wykonywał wyjątkowo nieporadny „konował”. Świadczy o tym niepotrzebnie wielkie cięcie i „paprzący się” szew pooperacyjny. Pan Marek się na tym zna, jest lekarzem medycyny. Po za tym ten pies jest wnętrem, więc zabiegu nie ukończono bo nie potrafiono wyłuskać jądra ukrytego w jamie brzusznej zwierzęcia. Co tam – pomyślał pan Marek pragnący czym prędzej zabrać pupila do niepokojącej się o niego rodziny. Jakież było jego zdziwienie, gdy przedstawiono mu rachunek za pobyt psa w medorze i skandalicznie, w sposób zagrażający życiu zwierzęcia wykonany zabieg kastracji. 320 złotych. Z wrzuconego na fb przez medor filmiku nagranego ukradkiem wynika, że kilkadziesiąt złotych doliczono za to , że pies dwa razy „ zrobił kupę”. Zirytowało to wszystko pana Marka, ale nie spodziewał się tego co jeszcze może go tam spotkać. Znienacka wepchnięty został do psiej klatki, zamknięty i pozbawiony wolności. Zszokowany nie mógł uwierzyć w to co się stało, tym bardziej, ze dobiegał go radosny rechot medorowych bandziorów i okrzyki, że gdy go wykastrują to się uspokoi. Wśród nich był syn Andrzejewskiej, właścicielki medora. Pan Marek miał przy sobie telefon. Zadzwonił po policje. Gdy patrol się zbliżał więźnia uwolniono. Chciał jak najszybciej i za każdą cenę wykupić psa z tego miejsca. Niestety Andrzejewską interesowała tylko gotówka. Pan Marek nie miał jej przy sobie więc musiał wyjść do bankomatu. Wrócił po psa w asyście strażników miejskich. Wykupił psa. Prawie natychmiast został bezpardonowo, ordynarnie zaatakowany w internecie przez Andrzejewską. Nie oszczędzono nawet jego bliższej i dalszej rodziny. Znamy to z własnych doświadczeń gdyż również jesteśmy obiektami takich ataków.
Tak się składa , że poszkodowany, pan Marek Sencerek jest radnym Rady Miasta Zgierza. W czwartek 25.04 odbyła się sesja, podczas której Rada zajęła się tym incydentem. Zostaliśmy zaproszeni na tą sesję, by przedstawić działalność Fundacji Medor i metody postępowania Elżbiety Andrzejewskiej i jej bandy. Opowiedzieliśmy między innymi o najeździe na nasze schronisko dokonane przez Andrzejewską wspieraną przez bandę osobników wyglądających na kiboli, którzy uzbrojeni byli w siekiery i noże. Oburzeni radni zobowiązali Zarząd Miasta Zgierza do kompleksowego zbadania działalności tej fundacji na terenie miasta i wyciągnięcia stosownych wniosków. Na początek sprawa pana Marka Sencerka skierowana zostanie do prokuratury. Na sesji rady byli obecni też inspektorzy Stowarzyszenia Patrol Interwencyjny As oraz przedstawicielka Fundacji Azyl. Wraz z radnym Sencerkiem udzielili oni wywiadów zgierskiej telewizji „Centrum” i Radiu Łódź. Z anteny tej rozgłośni zdjęta została płatna reklama nawołująca do przekazywania odpisu jednoprocentowego na rzecz schroniska medoru. Zawierała ona oszukańcze informacje, gdyż już dawno, zgodnie z ostateczną decyzją Powiatowego Lekarza Weterynarii zakazano fundacji prowadzenie schroniska.
Przy okazji naszej bytności na sesji rady dotarło do nas wiele nowych informacji na temat wybryków bandziorów Andrzejewskiej. Są wiarygodni świadkowie, którzy twierdzą, że ludzie medoru kradli rasowe psy by je odsprzedawać , lub pobierać opłaty od ich właścicieli za pobyt czworonoga w fundacji. Miało dochodzić do tego, że odcinano ze smyczy psy uwiązane np. pod sklepem i uprowadzano na postronku. W obliczu takich informacji, wieści o tym , że na terenie użytkowanym przez medor wycięto bez zezwolenia dorodne drzewa, robią mniejsze wrażenie.
W świetle wszystkich powyższych informacji żałośnie wygląda wpis Katarzyny Śliwa-Łobacz, asystentki w biurze posła Pawła Suskiego, prezeski fundacji Mondo Cane. Ten wspierający Andrzejewską wpis prezentujemy na ostatniej ilustracji. Mimo takiego wsparcia i podobnych jak np. burmistrza Aleksandrowa Łódzkiego, prokuratora w stanie spoczynku , poczucie bezkarności powinno opuszczać Elżbietę Andrzejewską.
Offline
Użytkownik
Laluś byłem w tym schronisku i mogę powiedzieć, że stanowi ono bazę dla młodych wolontariuszy. Było tam czysto, schludnie i dużo młodych osób uczących się opieki nad zwierzętami. A że zgierski magistrat od wielu lat wypina się na działalność schroniska w Zgierzu rzucając coraz to nowe kłody to chyba nie za dobrze świadczy o rządzących i to nie tylko w tej kadencji. I żeby było jasne nie bronię Andrzejewskiej i jej poczynań.
Ostatnio edytowany przez Michał (2018-03-15 20:40:26)
Offline
Użytkownik
Komentarze na portalu społecznościowym po pożarze śmieci na terenie dawnej Boruty.
Offline
Gość
Po zamianie władz przed 4 laty teraz mieszkańcy po raz pierwszy w Zgierzu pozostawili tego samego prezydenta.
Widocznie wszystko w mieście jest Ok. Miasto się (ro)zwija, mieszkańcy zachwyceni skalą inwestycji, bo remont przez 4 lata może dwóch kilometrów zgierskich ulic to jest wyczyn.
Skoro mamy takie sukcesy to dobrze, że pozostawiono tego samego prezydenta.